Oba filmy o Ewokach pamiętam z dzieciństwa z VHS-ek. Już wtedy coś nie grało, bo wiadomo "niby >Gwiezdne wojny<, a jednak nie". Poza tym kto przy zdrowych zmysłach, chciałby oglądać pełnometrażowy film o żywych miśkach?
Z perspektywy czasu "The Ewok Adventure", prezentuje się jeszcze bardziej mizernie. Choć za produkcję odpowiedzialne było Lucasfilm, na pierwszy plan wybija się mizeria telewizyjnego wykonania. Obraz Johna Koty'ego wygląda naprawdę tanio, a infantylna fabuła odstręczać będzie zapewne każdego dorosłego. Oto mamy bowiem rodzeństwo, które awaryjnie ląduje na księżycu Endoru. Jak przystało na dobrych konkwistadorów, dzieci zaczynają od uczenia tępych tubylców języka angielskiego. "Przygody" w tym niewiele, mamy za to irytującego narratora, który monotonnym głosem objaśnia wydarzenia opornym widzom. Dla małoletniego odbiorcy, ale nawet on pewnie poczuje się znużony po półtoragodzinnym seansie.